Seventeen.

Cześć. Wczoraj byłam sobie na bejbi blues. Film nieźle zryty, ale całkiem zabawny. Kupiłam sobie małe drobiazgi typu kolczyki, wczepka do telefonu, dwie pary spodni (zielone na zdjęciach i burgundowe). Tak w ogóle to nie lubię urodzin.. choć lubię życzenia od ludzi, od których nigdy bym się nie spodziewała. Choć z tym wiąże się to, że nie lubię gdy Ci którzy powinni mi ich nie składają. W tym roku aż tak się nie zawiodłam. Prócz sporej ilości życzeń dostalam też żelkowy bukiet, książkę M.Sablewskiej, laptopa i trochę funduszy od babci do wydania na jakieś małe zakupy. Jutro znaczną część puszczę z dziewczynami na lumpeksy. Dodatkowo dowiedziałam się że tata nie ogarnia lustrzanki, bo sami zobaczcie jakie fajne jakościowo zdjęcia mam! Te urodziny jednak nie były takie kolorowe jak się wydaje... Tak Oliwia, dziękuje Ci za to co poświęciłaś dla tego bloga zwłaszcza ręce na mrozie i cholerną cierpliwość. Tak mi smutno że jedziesz i czekam na Ciebie. Kocham Cie :*